niedziela, 25 lipca 2010

Poczta Polska kraina znaczkiem i kopertą płynąca

Poczta Polska!!! Ojjjjjjj! Tyle mniej więcej pozytywnych przymiotników przychodzi mi namyśl kiedy myślę o tej pięknej instytucji.

Niestety korzystać trzeba. Ostatnia placówka pocztowa najbliższa mojego poprzedniego miejsca zamieszkania, niestety nie mogła by przystąpić do prestiżowego konkursu "Frontem do klienta 2010" .
Świadomy tej dyskwalifikacji, przepełniony niechęcią, musiałem niestety, znaleźć nową placówkę w okolicach nowego zamieszkania. Lokalizator internetowy poszedł w ruch i wskazał. Jak się okazało wskazanie trafne i bliskie.

Przygotowałem koperty i ruszyłem na spotkanie z Goliatem. Już na wejściu zauważyłem pozytyw - brak upierdliwych starszych pań, które to podstępem chcą się dostać do okienka omijając wspaniały wynalazek jakim jest kolejka.

Ja wynalazek ten lubię więc w kolejce stanąłem. Rządek ludzi posuwał się dosyć sprawnie ponieważ "nowe panie" w porównaniu z paniami z "poprzednich okienek"  były jak, Kubica w bolidzie F1 kontra Polonez Caro. Pozytyw kolejny zdobyty.

Stanąłem za panią w wieku już ZUSowskim, która na 100% była stałą klientką. Zaskoczyła mnie znajomością asortymentu Poczty Polskiej, ponieważ nie chciała kupić byle znaczka czy kopertę, oj nie. Ona dobrze wiedziała, że do szczęścia potrzeba jej: czasopisma Działkowiec, krzyżówek 200 panoramicznych, oraz.........
........woreczków śniadaniowych za 2,39zł. 
Jakie było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem "woreczki śniadaniowe", co więcej, podanie przez klientkę konkretnej ceny sugeruje, że wybór jest większy niż tylko jeden typ. Podejrzewam nawet, że poczta tak naprawdę to przerabia stare koperty na te woreczki - ale to już moje domysły.

Pani od woreczków już odeszła, a wtedy nastał moja kolej. Podszedłem do okienka, nieśmiało rzuciłem niemodne powitanie w Krakowie nazywane "Dzień dobry". Odpowiedź błyskawiczna - "Dzień dobry". Kolejny pozytyw zanotowany.
Zaraz po tej krótkiej wymianie zwrotów grzecznościowych położyłem dosyć mocno wypchaną kopertę, która sugerowała zawartość inną niż papier. Przekonany o tym, że "pani z okienka" kiedy tylko zlokalizuje znaczek na kopercie, przywali w niego swoją magiczną pieczątką niczym drwal siekierą w drzewo, tak więc stałem i czekałem aż to się stanie.

Jakie było moje zdziwienie kiedy usłyszałem pytanie: "Czy mogę stuknąć pieczątką? Niczego nie uszkodzę?" 
O mój Boże, ja nie byłem przygotowany na takie pytania od tej pani. Nagły mętlik w głowie pozwolił mi jedynie odpowiedzieć cicho "Tak, może pani".


Zdziwienie, zaskoczenie oraz chęć wystawienia wielkiego pozytywa to uczucia z jakimi opuszczałem placówkę pocztową. Nie wiedziałem, że może być tak pięknie. No dobra przesadziłem z tym pięknie. Było normalnie. Przynajmniej tym razem nie miałem ochoty strzelać z procy do listonoszy na rowerach.
Co gorsza dzisiaj jestem już po kilku wizytach w tej placówce. Za każdym razem jest podobnie, czyli bardzo miło. Kurka chyba będę musiał powrócić do poprzedniej placówki bo mi te "nowe panie" bloga uśmiercą, o czym ja pisać będę.

P.s. Zgłoszenia do konkursu "Frontem do klienta 2010" proszę wysyłać na adres i_tak_cię_nie_obsłużymy@związek_sprzedawcow_polskich.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz