Już tłumaczę o co chodzi. Pewnego pięknego wieczora kiedy to wycieńczony zmaganiami sportowymi wracałem do domu, dostałem krótkiego lecz treściwego sms'a od mojej Tosi. Wiadomość brzmiała mniej więcej tak: "Wychodząc z windy uważaj na schodach na psie gówno".
Jak widzicie - treściwe zdanie.
Chwilę potem byłem już w swojej klatce schodowej, z sercem na ramieniu czekałem na przyjazd windy. Wsiadłem. Wcisnąłem piętro. Jadę. W głowie obmyślam plan w jakim systemie będę schodził tych parę schodków na nasze półpiętro.
Tutaj mała dygresja - mieszkam w 10 piętrowym bloku gdzie winda jeździ co 2 piętro (tylko na parzyste) - śmieszne co, obiecuje o tym napisać więcej w późniejszym terminie :)
Tak więc obmyślam plan. Słysze dźwięk że dotarłem na odpowiedni przystanek windy, otwierają się drzwi i........
....ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, moim oczom ukazało się kolejne ostrzeżenie. Tym razem na papierze i nie od Tosi, tylko przezornego/ej sąsiada/ki.
Z jednej strony nie mogłem powstrzymać się od śmiechu z drugiej strony, mimo zapalonego światła, stąpałem po schodach jak po kruchym lodzie byle tylko w nic nie wdepnąć. Podczas mojej wędrówki "gównianą ścieżką" zauważyłem, że ostrzeżeń papierowych jest więcej. Systematycznie przyklejone co 1,5 metra pozdrawiały i ostrzegały za razem.
Tak więc "Strzeżcie się cichego psa i spokojnej wody" jeżeli nie macie takich sąsiadów jak ja. :)
Na drugi dzień rano po psiej kupie zostało tylko wspomnienie, a informacja graficzna została zarchiwizowana w koszu. Ciekawi mnie tylko jaki udział w tym, miała pani A. :)
A dlaczego "cichego psa" - bo jak robił kupę to pewnie nikt tego nie słyszał...
wesoło tam macie :D a zdanie Tosi - sama treść! Treść psich jelit :P
OdpowiedzUsuń